Focolari – iskra z Trydentu |
Czwarta droga
Nie sposób oddzielić osobistej historii Chiary Lubich, zmarłej ponad dwa lata temu założycielki Focolari, od Dzieła Maryi, jak inaczej nazywa się ten Ruch, który chce być – na ile to możliwe – obecnością Maryi na ziemi (synonimem Maryi działającej). Zanim to jednak nastąpiło, Sylwia, bo takie imię otrzymała ona na chrzcie, w wieku 23 lat, 7 grudnia 1943 r., w sposób prywatny poświęciła się Bogu, odkryła „czwartą drogę (…), która później skonkretyzowała się – na wzór Świętej Rodziny – jako wspólnota osób żyjących w dziewictwie oraz małżonków, wszystkich, chociaż w różny sposób, poświęconych Bogu”. Niemałą rolę odegrały też okoliczności, w których rodził się Ruch.
Środek wojny. Rodzinne miasto Chiary – Trydent – jest bombardowane, wszędzie ruiny, zgliszcza, zabici i ranni. Mimo wszystko postanowiła tu zostać z kilkoma koleżankami –„zalążkiem Ruchu”. Na nowo próbowały wśród zniszczeń wojny odnaleźć sens życia. Znalazły go w Bogu, który jest Miłością, wybierając Go jako jedyny ideał swego życia. Aby kochać Boga, należało wypełniać Jego wolę. Postanowiły więc nie tylko kontemplować słowo Boże, ale przekładać je na czyn. Z powodu wojny, często przebywały w schronach. Jedną z nielicznych rzeczy, które mogły mieć ze sobą, była Ewangelia. „I oto słowa, które słyszałyśmy tyle razy, rozjaśniały się, jakby zapalało się pod nimi jakieś światło. (...) Pojmowałyśmy te słowa w nowy sposób, a jakaś siła – myślimy, że pochodząca od Ducha Świętego – pobudzała nas do wprowadzania ich w czyn”. Będąc pewnego dnia w ciemnej piwnicy, otworzyły Ewangelię i natrafiły na słowa: „Ojcze... aby wszyscy byli jedno” (J 17, 21). To magna charta Ruchu.
Odczuły powołanie, że mają realizować testament Jezusa. Miłość braterska wymagała, by zaspokoić wiele potrzeb, dzielić z innymi radość, cierpienie, skromne dobra, swoje doświadczenia duchowe. Bliźnim był każdy napotkany człowiek: biedny, głodny, spragniony, we wszystkich widziały Jezusa.
„Dawajcie, a będzie wam dane”...
Obietnice Ewangelii rzeczywiście się spełniały. Wokół Chiary zaczęło gromadzić się coraz więcej osób, a ta, znajdując niewielki domek na peryferiach Trydentu, zakłada pierwsze żeńskie focolare – skromne, dwupokojowe mieszkanie, nieopodal kościoła Kapucynów, nazywane „domkiem miłości”. Miejsce, gdzie żyły Ewangelią. Gdy pewnego dnia do drzwi „domku” zapukała biedna kobieta prosząc o wsparcie dla swojej rodziny, Chiara, nie wahając się podarowała jej w kopercie pieniądze, które były przeznaczone na opłaty. Dała jej całą kwotę, a zwracając się z pełną ufnością do Jezusa, powiedziała: „Pozostawiam Ci otwartą kopertę, zrób coś, by się napełniła, abyśmy mogły zapłacić to, co musimy”. Odpowiedź przyszła niemal natychmiast. Jedna z focolarin przyjechała w przerwie pracy, by podzielić się radością w związku z uzyskaną podwyżką w pracy. W kopercie, którą przekazała Chiarze, była kwota dwukrotnie wyższa od tej, którą podarowały biednej kobiecie. Przykłady takich Bożych interwencji można by mnożyć.
Poza miasta i regiony
Siła jedności, radykalizm życia Ewangelią, tak jak to miało miejsce wśród pierwszych wspólnot chrześcijańskich i pragnienie, by pośród nich zawsze był obecny Jezus, zgodnie z obietnicą: „Gdzie dwaj albo trzej zgromadzeni są w imię Moje, tam jestem pośród nich” – tymi ideałami dziewczęta z focolare zarażają kolejnych mężczyzn i kobiety. Aprobata biskupa trydenckiego Carlo De Ferrari dla działalności Chiary stała się niejako impulsem do rozprzestrzenienia się Ruchu na wzór wspólnoty trydenckiej na inne miasta i regiony Włoch. Po 9 latach działalności Ruch rozprzestrzenił się poza granice Italii, a od lat 60. znany jest już na wszystkich kontynentach. Tworzą się jego nowe pierwsze gałęzie: ruch kapłański wśród księży diecezjalnych, Nowe Rodziny – wokół focolarinów małżonków, Nowa Ludzkość – wokół wolontariuszy, powstają pisma formacyjne, a przede wszystkim rozpoczyna się dialog ekumeniczny.
Ale Kościół zachowując dystans, już w latach 50. z uwagą przygląda się i bada ten nowatorski Ruch, wykraczający poza tradycyjne kanony stowarzyszeń świeckich. Wydarzenia nabierają tempa w latach 60. Już w 1961 r. duchowość Ruchu przenika do innych Kościołów chrześcijańskich. Rok później Focolari uzyskuje aprobatę Kościoła, by ostatecznie, niespełna 30 lat później, w 1990 r. uzyskać zatwierdzenie Statutów Ogólnych Ruchu, przez Papieską Radę ds. Świeckich.
Co ważne, był to pierwszy Ruch powstały na Zachodzie, który dotarł za żelazną kurtynę: najpierw do NRD, potem do Czechosłowacji, Polski, na Litwę i na Węgry.
W Polsce Ruch obecny jest od początku lat 70., wraz z przybyciem lekarki Anny Fratty, która w 1974 r. podjęła pracę w przychodni w Nowej Hucie w Krakowie. Tak powstało pierwsze focolare żeńskie, a pięć lat później anestezjolog Roberto Saltini (od 2004 r. – także ksiądz) zapoczątkował gałąź męską we Wrocławiu. Jednak pierwsze osoby z Polski poznały Ruch już pod koniec lat 50., a pierwsze letnie rekolekcje zwane Mariapoli odbyły się w Zakopanem w 1969 r.
W jego strukturach w naszej ojczyźnie jest obecnie ok. 2 tys. osób, w tym kilkudziesięciu księży rozproszonych po całej Polsce, 4 tys. osób utrzymuje ścisły kontakt z Ruchem, a 12 tys. to jego sympatycy. Wspólnoty żeńskie znajdują się w Warszawie, Krakowie, Lublinie, Poznaniu oraz w Trzciance pod Warszawą, a męskie – w Warszawie, Lublinie, Katowicach oraz we wspomnianej Trzciance.
Dla rozwoju Ruchu w Polsce wiele dobrego uczynił zmarły w ubiegłym roku we wrześniu 53-letni Riccardo Bennicelli. Ten genueńczyk przez 25 lat dzielił się z Polakami charyzmatem jedności. Ruch poznał we Włoszech w 1975 r. Po odkryciu swego powołania do Focolari, napisał w liście do Chiary Lubich: „Pragnę uczynić z mojego życia pożar. Nieważne, czy będzie ono trwało, czy będzie tylko krótkim, silnym płomieniem na tej ziemi, ale jedno jest pewne, że chcę spalić się cały”. Wybrał życie konsekrowane w Focolari nad dobra, które posiadała jego rodzina i wbrew jej decyzji. Choć nie znał języka, zgodził się na kontynuowanie pracy naukowej na polskim uniwersytecie, by tym samym wspomóc Ruch w naszym kraju. Karierę naukową uwieńczył habilitacją i został profesorem na KUL-u. Charakteryzowała go miłość do wszystkich napotkanych ludzi. Każdy, kto przebywał z Riccardem, stawał się świadkiem jego małych i wielkich gestów dobroci i miłości.
Beatyfikacja
Wśród tych, którzy poznali charyzmat Ruchu, są kandydaci na ołtarze, m.in. Sługa Boży Jerzy Ciesielski, przyjaciel ks. Karola Wojtyły, który z charyzmatu Focolari uczynił inspirację dla życia Ewangelią, jako mąż, ojciec i profesor Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie.
25 września Focolari będzie przeżywać pierwszą beatyfikację członka Ruchu – Chiary Luce Badano. Urodziła się 29 października 1971 r. w Sasello, na północy Włoch. Była jedynym i upragnionym dzieckiem Marii Teresy i Ruggero Caviglii. Dorastała w atmosferze głębokiej miłości i żywej wiary.
Gdy miała 9 lat, poznała Ruch Focolari i odtąd jeszcze mocniej chciała budować nowy świat oparty na jedności i miłości. Chociaż nigdy osobiście się nie spotkały, utrzymywała regularny kontakt listowny z Chiarą Lubich, która nazwała ją: „Chiarą Luce” („luce” po włosku – światło). Dziewczynka postanowiła żyć tylko dla Jezusa, rozpoznawać Go w każdym napotkanym człowieku i kochać go miłością samego Zbawiciela, który oddał życie za nas wszystkich. Wykorzystywała wszelkie sposoby, by dać odczuć innym swą miłość. Wiele razy przekazywała swe pieniądze dla potrzebujących dzieci w Afryce, gdzie pracował jej znajomy. Uczestniczyła w spotkaniach najmłodszych członków Ruchu, tam poznała wiele dzieci, które także chciały żyć jednością i miłością. Jej „pasją” stały się osoby niewierzące, czuła, że powinna kochać je najbardziej, ponieważ „nie posiadają radości i nie wiedzą, że Bóg je kocha”.
Chiara codziennie chodziła na Msze św. Pewien znajomy, niewierzący, obserwując ją przez jakiś czas, pewnego dnia – gdy wracała z kościoła – zatrzymał ją i zapytał, dlaczego taka piękna, młoda dziewczyna chodzi codziennie na Mszę? I dodał: „Ja nie wierzę w Boga, w Jezusa. Nigdy Go nie widziałem”. Chiara odpowiedziała: „Ma pan rację, ja też Go nigdy nie widziałam. Teraz widzę Go w panu”.
Niestety osiem lat później nieoczekiwanie rozpoznano u niej nieuleczalną chorobę – nowotwór kości. Zaczęło się niepozornie: od ostrego bólu ramienia. „Choroba przyszła w odpowiedniej chwili, ponieważ zaczęła się «gubić». (…) Nie potraficie sobie wyobrazić, jaki mam dzisiaj kontakt z Bogiem... Tę chorobę Jezus dał mi w odpowiedniej chwili, zesłał mi ją, abym na nowo Go odnalazła”, pisała. Początkowo nie zdawała sobie sprawy z powagi sytuacji, miała nadzieję, że wyzdrowieje. Gdy po pierwszej chemioterapii straciła włosy, o które tak bardzo dbała, zrozumiała, że jej stan jest bardzo ciężki. Osoby, które ją odwiedzały w szpitalu, czuły się obdarowane i ubogacone jej kontaktem z Jezusem, jej miłością.
Choroba coraz szybciej postępowała. Chiara przestała chodzić, nastąpił paraliż nóg. Mimo że bardzo to przeżyła, wyznała: „Gdybym miała wybierać pomiędzy możliwością chodzenia a pójściem do nieba, bez wahania wybrałabym pójście do nieba. Teraz interesuje mnie tylko to... Ja chcę pójść do Jezusa”.
Jezus Ukrzyżowany i Opuszczony coraz bardziej upodabniał ją do siebie. Zaczęła mówić o swoim pogrzebie jako o „uroczystości zaślubin”. Prosiła rodziców i przyjaciół: „Nie płaczcie po mnie. Ja idę do Jezusa, by zacząć inne życie”.
Ostatniego dnia życia powiedziała do swojej mamy: „Ciao. Bądź szczęśliwa, bo ja jestem szczęśliwa”. Był 7 października 1990 roku. Chiara zobaczyła Boga „twarzą w twarz”.
Czy potrzebny jest wymowniejszy dowód na to, że Ruch Focolari to dzieło Boże?
Małgorzata Szewczyk
Artykuł publikujemy dzięki życzliwości Wydawnictwa Św. Wojciech.
Źródło: Przewodnik Katolicki nr 28/2010.