Katolik - człowiek z wartościami |
A.M. „Chrześcijanin z charakterem” to człowiek, który dąży do przemiany swojego środowiska poprzez angażowanie się w życie publiczne, polityczne i społeczne. Jak w tej sytuacji nie sprzeniewierzyć się wyznawanej wierze?
ks.T.K. Dla mnie dzielenie ludzkiego życia na prywatne i publiczne jest pewnym sztucznym podziałem, ponieważ funkcjonowanie człowieka zawsze będzie miało swój wymiar publiczny. Żyjemy bowiem w konkretnych środowiskach, rodzinach, miastach… Trudno wyznawać swoją wiarę w domu, a na zewnątrz być z niej wypłukanym. Inaczej jest to jakaś forma „duchowej schizofrenii”. Wartości głoszone ustami domagają się uzewnętrznienia. Tak jak wiara jest nie tylko kwestią idei czy myślenia. Ale jest ona także postawą, która wpływa na decyzje i codzienne wybory człowieka. Jeśli próbujemy głosić poglądy mówiące, iż w życiu publicznym nie ma miejsca na wartości chrześcijańskie, to można mówić tu o głębokim niezrozumieniu natury człowieka. Musimy wiedzieć, że człowiek to nie tylko cielesność, ale także psychika, duch i odniesienie do nadprzyrodzoności.
A.M. Kiedy katolik podejmuje się tworzenia jakiegoś dzieła, angażuje się w dobre inicjatywy, jest często oskarżany o brak pokory. Czym tak naprawdę jest ta cnota?
ks.T.K. Znów warto spojrzeć w stronę Jezusa Chrystusa. Znał on doskonale cel Swojego przyjścia na ziemię i wolę Ojca Niebieskiego. Jednak na krótko przed śmiercią krzyżową, w ogrodzie Getsemani, prosi o oddalenie ,,kielicha cierpienia”. Każdy z nas także boi się krzyża, lękamy się cierpienia. Nawet Apostołowie – oprócz Jana – zwątpili w sens Boskiej męki i uciekli wtedy, gdy pojmano Jezusa. Reakcja obronna przed przychodzącym krzyżem codziennego życia jest naturalna, bowiem w sercu człowieka wpisana jest chęć życia. Jako chrześcijanie widzimy jednak nadzieję w tym, że ze śmierci Zbawiciela wypłynęło nam nowe życie. Świadome przeżywanie chrześcijaństwa z pewnością kiedyś zaprowadzi nas pod krzyż. Jezus mówił do swych uczniów, że chcąc naśladować Go, muszą pójść za Nim z krzyżem własnego życia (por. Mk 8,34). Przyjęcie krzyża to umiejętność zaakceptowania woli Bożej w naszym życiu i pójście z nim przez kolejne dni codziennego bytowania. To jest z pewnością dar Bożej łaski.
ks. T.K. Kapłan ma być przede wszystkim człowiekiem wiary. Wybór podążania za chrześcijańskimi wartościami jest więc dla niego nieodzowny. Musi on być nade wszystko człowiekiem, który będzie identyfikował swoje życie z życiem Jezusa Chrystusa. Posługa słowa i posługa sakramentalna jest istotą przynależności do Boga – do tego celu kapłan został powołany i posłany. Przede wszystkim cała jego troska duszpasterska powinna być na to właśnie ukierunkowana. Groźny może być tzw. „aktywizm” kapłanów, kiedy angażując się w rozmaite formy duszpasterstwa, jednocześnie zaniedbują tę najważniejszą posługę. Aby być „kapłanem z charakterem” na pewno trzeba troszczyć się o własne uświęcenie… Trzeba nade wszystko przyjmować w odniesieniu do siebie prawdy, które głosimy i nieustannie formować własny charakter, by coraz bardziej utożsamiać się z Chrystusem. Kapłaństwo służebne musi cechować się w sposób szczególny „zdrowym kręgosłupem moralnym”, aby móc prowadzić innych ludzi drogą do Boga. Kapłani na pewno nie mogą dopuścić do sytuacji tzw. „rozdwojenia”. Kiedy to przy ołtarzu są „w pracy”, a poza nim – jak każdy, normalnymi ludźmi. Kapłan zawsze powinien nieść w sobie te wartości, które przynosi Ewangelia Chrystusowa.
A.M. A osoby niewierzące? Czy oni także mają szansę być dobrymi ludźmi, „z charakterem”?
ks.T.K. Tak. Dobry człowiek to ten, który umie zachowywać się godziwie w swoim postępowaniu. Ale nam, chrześcijanom, nie wystarczy tylko „być dobrymi” po ludzku. Nasze życie nieustannie odnosi się do Mistrza z Nazaretu. Mamy upodabniać się do Chrystusa i ciągle doskonalić się w Miłości. Natomiast osoby niewierzące mogą dokonywać wyborów moralnie poprawnych, ale brakuje w nich odniesienia do transcendencji – nadprzyrodzoności.
A.M. Jak możemy kształtować swój charakter i sumienie, aby stawać się coraz bardziej prawdziwym katolikiem, przyjacielem Jezusa Chrystusa?
ks. T.K. Wydaje mi się, że przede wszystkim trzeba szukać dobra. Choć często kosztuje to nas wiele trudu, to niezwykle cenne jest dla naszego rozwoju. Pierwszym miejscem naszego dojrzewania jest rodzina – podstawowa szkoła wartości. Jeżeli zdarzy się sytuacja, że jest ona dysfunkcyjna bądź brakuje w niej wzorców, to należy szukać tych wartości w innych środowiskach. Na późniejszych etapach rozwoju konieczne staje się m.in. stałe spowiednictwo i kierownictwo duchowe, pogłębianie własnej świadomości poprzez umiejętność wyboru właściwych wartości oraz kształtowanie w sobie cnót. Myślę, że bardzo pomocnym byłaby kwestia „dzienniczka pracy nad sobą”, która będzie pomagać w dążeniu do postanowień umacniających dobrą wolę każdego człowieka. Przydaje się to szczególnie wtedy, gdy zmagamy się z jakąś nieuporządowaną sferą życia, biorąc ją na „warsztat pracy” poprzez codzienne podsumowania i rachunki sumienia. Pamiętajmy też, że czasami niezbędne jest nawet opuszczenie towarzystwa, czy środowiska nie sprzyjającego wyborom ewangelicznych wartości. Pomocne w pracy nad charakterem jest kształtowanie przyjaźni, która jednoczy wokół tych samych wartości, idei. Przyjaźń nie jest relacją przeciw komuś, co raczej relacją ukierunkowana ku wspólnemu przezywaniu wartości.
ks.T.K. To są zazwyczaj święci. Pierwszą osobą, która przyszła mi na myśl jest bł. Piotr Jerzy Frassatti - z pochodzenia Włoch, z bogatej rodziny, zmarł jako dwudziestoparoletni chłopiec. Zajmował się w dużej mierze działalnością charytatywną i społeczną. Swą codzienną posługę bliźniemu umacniał przede wszystkim częstą Eucharystią i modlitwą. Jego zawołanie brzmiało: „Podążaj w górę!”, a więc nie chodź po mieliznach duchowych, ale podążaj wyżej - do doskonałości! Pamiętajmy bowiem, że „chrześcijanin z charakterem” zawsze jest w swym życiu ukierunkowany na świętość.
A.M. Dziękuję za rozmowę!