6. niedziela wielkanocna - B |
Nazwałem was przyjaciółmi.
(J 15,15)
Dz 10,25-26.34-35.44-48;
1 J 4,7-10;
J 15,9-17
Duchu Święty, przyjdź!
Jezu, z Twoją pomocą rozpoczynam rozważanie tekstu biblijnego, który Kościół podaje na Szóstą Niedzielę Wielkanocną.
Fragment dzisiejszej Ewangelii, w której Jezus nazywa swoich uczniów „przyjaciółmi", jest bardzo bliski chyba każdemu. Nie jestem więc sługą, który musi służyć Panu, ale Jego przyjacielem. W pełnej wolności.
Do przyjaźni bowiem nie można zmusić. Przyjaźń z założenia musi być wolna. Jeżeli taka nie jest, znaczy to, że nie jest też prawdziwą przyjaźnią. Chrystus, nazywając nas przyjaciółmi, chce nam dać do zrozumienia, że On – będąc wolnym – wybrał przyjaźń z nami, bo zależy Mu na nas. Tak bardzo, że nie wahał się oddać życia w wielkim cierpieniu. Tylko od nas zależy, czy tę przyjaźń przyjmiemy.
Jezusowi prawdziwie na niej zależy. Bo gdyby potrzebował tylko nas, nic nie dając w zamian, to dzięki swojej Boskiej wszechpotędze mógłby nami kierować. On jednak pragnie naszej decyzji, która w konsekwencji doprowadzi nas do szczęścia.
Miano przyjaciela niesie za sobą jednak pewne konsekwencje. Nie można drugiej osoby zdradzić i złamać dane jej obietnice. Jeżeli chcemy poważnie traktować przyjaźń z Jezusem Chrystusem, musimy bardzo uważać, by przyjaźni tej nie zerwać. Jednak nawet, gdy zgrzeszymy, ale przyjdziemy i z żalem przeprosimy za to, że zdradziliśmy przyjaźń z Jezusem, On nam wówczas wybaczy.
Przemyślę w tym tygodniu:
1. Czy zawarłem prawdziwą przyjaźń z Chrystusem?
2. Czy traktuję ją poważnie?
3. Czy wiem, że Chrystus zawsze mi wybaczy, kiedy będę żałował?
Tekst i audio: Kajetan Rajski
Videokomentarz: www.paulis.org.pl.