Czarny szlak w górach to zawsze ten najcięższy i najtrudniejszy. Szlak, który męczy bardziej od innych i czasem jest nie do pokonania. Zbliża się taki czas w życiu Kościoła, który jest czasem wizyt duszpasterskich tzw. kolędy, a i przez Księży nazywany czarnym szlakiem zawodowców.
Czarny szlak, bo chodzą nim właśnie „czarni”. Chodzą od domu do domu, lejąc wodą święconą na prawo i lewo, by wypłoszyć z domowych kątów Czarnego Pana. Tego, który mąci domowy spokój i ciszę i który do rodzinnej miłości dolewa krople jadu i nienawiści. Chodzą, by porozmawiać, by zobaczyć nasze domy i nas samych.
To nie są zbieracze skarbów z kopert ani zjadacze ciasteczek. Ci „czarni” to wędrowcy czarnego szlaku – czarnego, bo często już po zmroku, po nieoświetlonych ulicach czy klatkach schodowych. Chodzą, pukają i śpiewają kolędy. Niosą Radość wielką o Bogu, Zbawicielu. Niosą uśmiech i modlitwą obejmują każdą rodzinę, która im otworzy, a nawet i tą, która im nie otworzy.
Zaproś ich do swojego domu – nic nie ryzykujesz, a może dzięki nim ucieknie Czarny Pan Nienawiści z Twojej rodziny, a zagości Jezus Chrystus.