Dziś: czwartek, 18 kwietnia 2024
Imieniny: Apoloniusz, Bogusława, Bogusław

  • Co będzie - aktualności
  • kontakt

Po co mi to dałeś?
Jestem pewny, że urodziłem się - jak mówią - z domieszką benzyny we krwi.  Jak to się stało, że zasiadłem za kierownicą rajdówki? Właściwie, trudno powiedzieć…
Od małego, wszystkie koła i owalne przedmioty miały dla mnie inne znaczenie niż dla moich rówieśników. Gdzie tylko się dało, bez względu na to, czy były to urodziny babci, czy I Komunia siostry, siadałem w jakimś zakamarku i kręciłem, kręciłem, kręciłem. Sprawy potoczyły się pomyślnie. Już w czwartej klasie podstawówki, dzięki tacie, samodzielnie prowadziłem samochód. Później, ku jego zmartwieniu, zacząłem podbierać mu auto z parkingu. Cóż to były za czasy! Moja pasja do czterech kółek szybko przerodziła się w miłość do rajdów samochodowych. Byłem młody, miałem 17 lat, stałem na odcinkach popularnych okręgowych rajdów i łzy cisnęły mi się do oczu. Wiedziałem, że to czuję, że mam to coś, że potrafię. Ale nie miałem nawet "malucha"! W końcu, po wielu namowach, stało się: przekonałem mamę, i pożyczyła mi swojego ukochanego, białego fiacika, bym wziął udział w imprezie sportowej. Pojechaliśmy z moim pilotem Wojtkiem Lesczyńskim na start i… zajęliśmy 3. miejsce! Pierwszy rajd w życiu. Nie muszę chyba opisywać swojego szczęścia. Od tamtego dnia już wiedziałem, co jest moim marzeniem: zajść w tym sporcie tak wysoko, jak tylko się da, za cenę poświęceń, wyrzeczeń, wszystkiego, co możliwe.  

Mietek Szcześniak kontra marzenia

Skończyłem liceum. Zastanawiałem się nad wyborem studiów. Pierwsza próba: Szkoła Teatralna w Krakowie - niewypał. OK, spodziewałem się, mnóstwo osób na jedno miejsce. Dalej, psychologia - niewypał. Co jest? Zacząłem się zastanawiać, dlaczego moja misternie zaplanowana ścieżka życiowa bierze w łeb. Byłem świetnie przygotowany do obu egzaminów i nic! Wylądowałem na teologii na KUL-u, kierunku, który nie tylko mi nie odpowiadał, ale którego w ogóle nie brałem pod uwagę. Jednak studiowałem. I nadal marzyłem o startach. Zatrudniłem się w automobilklubie jako pomocnik sędziego. Znów byłem na każdej imprezie motoryzacyjnej w regionie, ale… ja chciałem siedzieć za kierownicą! W życiu prywatnym chciałem tego, co każdy w moim wieku: domu, rodziny, pracy - jako psycholog lub aktor.

     Któregoś dnia wybrałem się na koncert Mietka Szcześniaka w Lublinie. Jak się później okazało, bardzo ważny koncert. W jego trakcie stało się coś, co obróciło całe moje życie o 180 stopni. Przemówił do mnie Pan Bóg. Przekazał mi ustami artystów Dobrą Nowinę. Zrozumiałem, że Bóg kocha mnie bez reszty, że pragnie mojego szczęścia, że zna każdy kawałek mojego serca… Oszalałem! To była chwila mojego nawrócenia.

Natarczywe pytanie

Minęło pół roku. Porzuciłem studia, rozstałem się z dziewczyną i wstąpiłem do nowicjatu franciszkanów w Zakliczynie nad Dunajcem. Moje wnętrze wrzało, ale gdzieś w środku czułem, że tak trzeba, że tak ma być. On był przy mnie, tak, jak obiecał.

     Pierwsze miesiące były męką, ze trzy razy próbowałem uciec. Przecież ja się tam w ogóle nie nadawałem! Nieustannie jednak myślałem o tym, czego Pan Bóg ode mnie chce. Nigdy nie chciałem być mnichem, księdzem, a poza tym moje plany były od początku zupełnie inne! Zacząłem się gorliwie modlić o wyciszenie moich sportowych pasji. Zrozumiałem i godziłem się powoli z tym, że już nigdy nie wsiądę do rajdówki. Prosiłem Boga, by zabrał mi pasję do rajdów, która, wbrew wszelkim wysiłkom, wcale nie gasła.

     Pewnego dnia, kiedy się modliłem, usłyszałem na klasztornym podwórku ryk rajdówki. Wybiegnięcie z kaplicy zajęło mi może 7 sekund. Raz w tygodniu do klasztoru dowożono "Gościa Niedzielnego". Tylko dlaczego musiał to robić doskonały kierowca, a obecnie jedyny Polak w słynnym Msporcie, Maciek Woda? I dlaczego musiał przyjeżdżać piękną, żółtą, ryczącą rajdówką? Od tego dnia każda sobota była dla mnie świętem (zaraz po - albo przed - niedzielą, oczywiście).

     Zacząłem więc modlić się nieco inaczej: Po co mi to dałeś, Panie?! Po co dałeś szaloną pasję do rajdów i motoryzacji komuś, kogo jednocześnie chcesz umieścić na całe życie w celi? Po co mi to, Panie, skoro nie mogę się ścigać, i nie umiem tego zapomnieć, zatracić? Jakie plany masz wobec mnie? Na odpowiedź czekałem 7 lat. 

Moja parafia

Któregoś dnia zadzwonił do mnie mój przyjaciel Grzesiek, mówiąc, że może mi podarować starego fiata Punto. Auto było mi wówczas bardzo potrzebne. Zbiegiem okoliczności, przeglądając lokalny portal motoryzacyjny, natrafiłem na informację o rajdzie amatorskim. Nie zastanawiając się wiele, namówiłem kolegę i pojechaliśmy. Auto było zupełnie nieprzygotowane, na kołach miało jeszcze zielony mech z półrocznego postoju na parkingu. Ale to wszystko nie miało znaczenia. Pasja przewyższała o głowę brak dobrych, sportowych opon, słaby silnik i kompletny brak przygotowania. Na 40 załóg zajęliśmy 5. miejsce w klasyfikacji generalnej. I tak się zaczęło. Kolejne rajdy, kolejne doświadczenia, kolejni, nowi znajomi i uporczywe myśli: A może to jest to? A może o to chodzi? Może właśnie to jest moja "parafia" - ludzie z benzyną we krwi, którzy w niedzielę odpalają samochód nie po to, by jechać nim do kościoła, ale na wyścig? Może dlatego mi to dałeś? Jeśli oni nie mogą do kościoła, to kościół może wyjdzie do nich? Postanowiłem, że będę mówił im o Bogu. Ale żeby przekaz był mocny, poczekałem na wyniki. Kiedy po roku ścigania zdobyłem tytuł Mistrza Okręgu w rajdach okręgowych, a chwilę później w ogólnopolskim magazynie rajdowym ukazała się informacja, że "ten zawodnik" to ksiądz, koledzy spojrzeli na mnie z niedowierzaniem: Naprawdę jesteś księdzem? I tak jeździsz? To niemożliwe! Niebawem kolejnemu z tych niedowiarków będę chrzcił dziecko… 

Twoja wola, Panie

Od tamtego czasu minęło już kilka lat. Ciągle przed Bogiem zadaję sobie te same pytania: Czy aby na pewno to tylko moja pasja, czy również Twoja wola? Jak chcesz, bym działał? Dlaczego i po co mam to robić? Czy to jest moja droga, Panie?

     Dzięki Przyjaciołom, Rodzicom mam za sobą udany sezon w ogólnopolskim Pucharze Rajdowym (PZM) i tytuł II wicemistrza w klasie. Poznałem mnóstwo ludzi ze środowiska rajdowców, bywam w ekipach na międzynarodowych rajdach (Monte Carlo), a jednocześnie udzielam sakramentów i wysłuchuję wielu spowiedzi. Wiem, że stało się to dzięki Niemu. Wiem też, że Pan Bóg ma plan wobec mnie i każdego z nas. I wiem, że czasem trzeba umieć porzucić siebie… Bowiem kto straci swe życie z mojego powodu, stokroć więcej otrzyma (por. Łk 9, 24; Mt 19, 29). No właśnie... Jako seminarzysta przez 5 lat grałem w teatrze. Na jednym z festiwali za swoją rolę dostałem zaproszenie na studia w krakowskiej Szkole Teatralnej, zaś od roku jestem magistrem psychologii i obecnie robię doktorat z tej dziedziny.

     Pan Bóg jest wielki. Czy można mieć jeszcze wątpliwości? 

Ks. Bartosz Rybienik - franciszkanin Prowincji Matki Bożej Anielskiej w Krakowie, od dwóch lat pracuje i mieszka w Ośrodku dla Narkomanów w Anielinie; kierowca rajdowy (R1) i wyścigowy (B, C).

 

Artykuł publikujemy dzięki życzliwości Wydawnictwa WAM
Źródło: miesięcznik Posłaniec lipiec 2009



liczba odsłon: 1122 | dodano: 2009-08-06 11:38:49

Komentarze

Dodaj swój komentarz

Dobre strony

Z Chrystusem

www.zchrystusem.pl - forum katolickie dla ludzi chcących w przyjaznej i kulturalnej atmosferze porozmawiać o wierze chrześcijańskiej i nie tylko.

www.hli.org.pl - Human Life International Polska. Prolife news.

www.rekolekcje.info - Rekolekcje z franciszkanami w Białym Dunajcu

www.milujciesie.org.pl - dobra księgarnia, nie tylko dla młodych, i do tego niedroga :) a oprócz książek także koszulki

www.katecheza.info - katecheza wirtualna

Fotogalerie

XX Marsz dla Życia przeszedł ulicami Szczecina!

Ulicami miasta już po raz 20 przemaszero...

ADM Wolin 2023 - koncert Siewców Lednicy

Pierwszy dzień naszego wspólnego ...

ADM Wolin 2023 - warsztaty tematyczne

Uczestnicy tegorocznych Archidiecezjalne...

blog ichtis

Facebook