O Świętach inaczej... |
Bo na myśl o bliższej i dalszej rodzinie, o wuju Bogdanie i cioci Irence, którzy będą nas obcałowywać i mówić coś w stylu: „ach kochanie jak ty wyrosłaś, naprawdę już studiujesz, ale z ciebie duża panna”. A my z przymuszonym uśmiechem odpowiemy: „tak, tak dziękuję”. Następnie wypadałoby wymyślić jakieś konstruktywne życzenia, ale czego można życzyć kuzynowi Tomkowi, który studiuje, a tak na dobrą sprawę, to widzieliśmy się po raz ostatni, pół roku temu, podczas świąt wielkanocnych – ah te rodzinne święta. Stół ugina się od ciężaru potraw, a po 15 półmisku, który wędruje przede mną już ich nie liczę – jest ich za dużo; gdzieś w tle po raz trzeci słyszę kolejną porcję kolęd z płyty CD, a młodsza siostra ledwo siedzi na krześle, bo prezenty pod choinką już przygotowane do rozdania. I to jest niestety ta smutniejsza wersja skojarzeń związanych z Bożym Narodzeniem, ale niejednokrotnie prawdziwsza.
Lecz gdyby tak usiąść dzień przed wigilią i popatrzeć na opłatek, którym jutro podzielę się z bliskimi i pomyśleć co mogłabym im powiedzieć?!
Wiadomo, że życzę im szczęścia i zdrowia – a głębiej?? Życzę im miłości i pojednania, życzę większego obiektywizmu i mniejszego krytycyzmu do innych ludzi, życzę aby pies i kot też przemówili, życzę odwagi w codzienności zmagań ze sobą, życzę nadziei i konsekwencji w marzeniach i celach, życzę im ciepła domu, który daje wytchnienie i bezpieczeństwo, po trudnych zakrętach dnia, a cioci życzę by wujek wrócił już z Irlandii – bo święta są po to, by spędzić je z rodziną! A nie gdzieś daleko – bez prawdziwych babcinych pierogów i uszu pływających w barszczyku.
Makowiec i sernik to hit deserów cioci – tej od Tomka, a zapomniałabym o jego siostrze, ale Kasia wie, że zawsze może na mnie liczyć i że pomogę jej w poszukiwaniach prezentów, które to poszukiwania zazwyczaj kończą się w kawiarence na małej kawce i większych ploteczkach. W święta częstokroć krzyczy do nas pewien głos: „Bóg się rodzi” – ale co jest tym „bogiem”? Gdzieś w tym zabieganiu gubię wiarę, gdzieś gubię siebie i daję ponieść się niewidzialnej fali złodziei Adwentu. Dopiero na Pasterce odnajduję sens – widzę pełen ludzi Kościół, śpiewających radośnie: „Chrystus się rodzi nas oswobodzi…” i wtedy już wiem, Kim jest Bóg, i na czym tak naprawdę polegają te święta!
Niech te Święta będą prawdziwe, niech nikt i nic nie pozwoli nam ukraść Świąt. Niech opłatek spełni rolę pojednania, niech bombki lśniąco odbiją radość, tych, którzy usiądą przy wigilijnym stole. Niech kolędy rozbudzą nasze zabiegane serca, by szczerość i miłość zagościły wśród nas nie tylko w tę Wigilijną Noc. Niech te rodzinne bądź, co bądź Święta będą pełne uśmiechu, serdeczności, mimo wuja Bogdana i cioci Irenki – w końcu i tak ich kocham. A ten „jakiś” chłopiec z Betlejem niech będzie Zbawicielem zarówno złodziei Adwentu, jak i tych, którzy zatrzymają się na moment przed stajenką.
Asik