Gdy umiera ktoś bliski |
"Jam gościem na tym świecie, nie tu mój dom. W niebiosach Boże dziecię wszak ma ojczyznę swą. Tu dni pielgrzymki pędzę, tam się zakończy znój. I w szczęściu wszelka nędzę ukoi Pan, Bóg mój. Bo Bóg radością moją, zbawieniem chce mi być. I łaskę daje mi swoją; w niebiosach wiecznie żyć. Tam będę już bez końca ze szczęścia zdrojów pił i będę na kształt słońca ze zbawionymi lśnił".
Jam gościem na tym świecie, pieśń ze "Śpiewnika mszalnego" Konferencji Episkopatu Polski
Kładziesz się spać. Śpisz spokojnie, kiedy skoro świt budzi Cię dźwięk telefonu. Myślisz sobie, „nie odbieram, ktoś się pomylił albo znów dzwonią z reklamą”. Dzwonek nie milknie, a telefon domaga się odebrania. Wstajesz, odbierasz i jak grom z jasnego nieba spada na Ciebie ciężar usłyszanych słów. Po drugiej stronie telekomunikacyjnych kabli, ktoś ze ściśniętym gardłem, powstrzymując łzy, oznajmia Ci: „Wiesz... on/ona nie żyje... Zmarł/a w nocy, nad ranem, dzisiaj, wczoraj...”.
W tym momencie zapada cisza. Łzy napływają do oczu. Nie wiesz, co powiedzieć. Padają zdawkowe zdania, pojedyncze wyrazy. Odkładasz słuchawkę telefonu i siedzisz nie mogąc uwierzyć, w to co przed chwilą usłyszałeś. Nie wiesz, co z sobą zrobić. Chce Ci się krzyczeć i płakać jednocześnie. Myślą nie daje spokoju pytanie dlaczego? Boli. Targa Tobą cała paleta emocji i uczuć. Niewiara w to, co się stało, smutek, pustka, tęsknota, żal i masa innych.
Mija miesiąc i znów odbierasz podobny telefon. Potem kolejny i kolejny, a Ty wciąż dostajesz wiadomości o śmierci kogoś kogo znałeś. Nie zdążyłeś otrząsnąć się po jednej stracie, kiedy dotykają Cię kolejne. Z trudem prasujesz kolejny raz czarny, wyjściowy strój, zamawiasz wieniec i jedziesz się pożegnać. Mija nieco więcej niż półrocze, a Ty byłeś już na siedmiu pogrzebach. Siedem razy żegnałeś i towarzyszyłeś w ostatniej drodze ludziom, których znałeś. Żegnasz bliskich krewnych, których kochałeś, przyjaciół i znajomych. Bezsilność i zmęczenie sprawia, że pytasz ile jeszcze, ile jeszcze osób... Prosisz, błagasz, resztkami sił, w duchu krzyczysz „och śmierci odejdź precz! Chodź na jakiś czas. Nienawidzę cię! Przestań być zachłanną! Mimo żeś nieunikniona, żeś częścią naszego życia, daj odpocząć mi! Ochłonąć daj! Zwolnij, odpocznij mimo, żeś bramą w inny świat - nie spiesz się! Mam cię już dość.” Boga błagasz, byś w najbliższym czasie nie musiał się z nikim żegnać. Wywieszasz niewidzialny szyld pt. „oddam zmęczone serce w dobre ręce”.
Śmierć tak nagła, że zawsze staje się mało wiarygodna. Tak punktualna, że zawsze nie w porę. Dla nas żyjących zawsze za wcześnie. Tak bliska, że zawsze obca, tak znana, że zawsze straszna. Ci wszyscy, których pożegnaliśmy - Ja i Ty, żyli krótko, choć żyć tak bardzo chcieli. Bóg ich powołał, odeszli nagle, bez pożegnania, przedwcześnie. Pogrążone w żałobie serce żegna się z umarłymi. Chowa się przed światem. Szuka sposobu na pozbycie się bólu rozstania, cudownego plastra łagodzącego zranienie. Znajduje. W świętej ciszy, w obliczu Najwyższego ukrytego w Najświętszym sakramencie, w konfesjonale i w Eucharystii. Bóg śmierć widzi inaczej niż my. Człowiek jako mur rozłąki, On zaś jako bramę do domu swego Ojca.
A Ty jak ją widzisz? Prawda, że trudno spojrzeć po Bożemu? Ale nie niemożliwe. Całe życie człowiek się uczy. Zdobywa doświadczenie i mądrość życia. Życie, jego codzienna rzeczywistość to jednak nieco inna szkoła niż ta, do której przywykliśmy. Z książkami, zeszytami, z dzwonkami na przerwę. I choć tu i tu są nauczyciele i człowiek zdaje rozmaite sprawdziany, egzaminy itp., to ta pierwsza zwana szkołą życia jest trudniejsza. Tu nie istnieją wieczne poprawki, ściągi, skrypty, drogi na skróty. Dzwonków na przerwę też nie ma. Wagary, nieodrobiona praca domowa o wiele więcej kosztuje. Życia nie da się powtórzyć, zacząć od nowa z czystą kratką, z wymazanymi nieobecnościami. Proza życia nie lubi wagarowiczów. Jest znacznie bardziej surowym i wymagającym nauczycielem niż nasi wychowawczy i profesorowie.
Czego mnie to nauczyło? Życie bywa przewrotne. Trzeba dbać o znajomości, o relacje między bliskimi. Nie wolno odkładać odwiedzin w nieskończoność. Należy cieszyć się, każdą wspólnie spędzoną chwilą, każdym uśmiechem, każdym słowem. Nauczyło mnie, że trzeba dołożyć wszelkich starań, aby znaleźć czas dla siebie nawzajem, bo kiedyś przyjdzie dzień, że będziemy chcieli zadzwonić, spotkać się, podzielić się słowem i będzie za późno. Przyjdzie rozstanie i wyrzuty, a straconego czasu nie nadrobisz. Ważne jest dziś! Ważny jest człowiek! Przyjaźń i miłość!
Ostatnie miesiące nauczyły mnie jeszcze czegoś. Trzeba szanować czas. Minuty i godziny. Dni, tygodnie oraz lata. Szanować chwilę. Utracona staje się nie do nadrobienia. Czas mija jak szalony, jak sprinter na olimpiadzie zdobywający kolejny rekord. Czy chcemy, czy też nie, choćbyśmy zaprzeczali przyzwyczajamy się do czyjejś obecności. Jesteśmy sobie wzajemnie potrzebni, nawet gdy zaprzeczamy, że tak nie jest. Możemy krzyczeć, tupać nogami, że nikogo nie potrzebujemy, sami damy radę, ale to na nic, bo w głębi serca potrzebujemy drugiego człowieka. Tak nas stworzono i nie zmienimy tego. Prędzej czy później będzie nam kogoś brakować. Rozstania, jakie one by nie były bolą. Wszystkie podobnie. Czy to na chwilę, czy na zawsze ukradkiem, cichaczem, niepostrzeżenie kradną jakąś cząstkę naszej duszy.
I chyba najważniejszego czego nauczyło mnie doświadczenie śmierci bliskich - "wiara łagodzi smutek, pociesza gdy serce płacze". Zazwyczaj to jedyna nasza siła. Nasze wsparcie, nasza tarcza, nasze schronienie. Bez wiary, jakkolwiek pojmowanej, nasza codzienność, wszelki podejmowany trud nie ma sensu. Dla wiary nie ma spraw nie możliwych. Choć śmierć tak celnie trafiała w moje życie, zatapiając kolejne znaczące i wyjątkowe statki, nie utonęłam. Znalazłam łódź podwodną pływającą pod szyldem Wiary i Nadziei.
W ludzkiej tragedii jaką jest strata bliskiej kochanej osoby, na wszystko jest czas. Na smutek z żałobą i na wiarę z nadzieją. Na gniew i pokorę wobec kruchości ludzkiego życia. „Każdy zaś, którego pożegnałeś [Ja i Ty] już na ziemi, jest Ci drogowskazem ku niebu” (T. Ważny, Gdy umiera ktoś bliski). Na pocieszenie (może niektórzy stwierdzą, że marne...) słowo: "Dusze sprawiedliwych są w ręku Boga i nie dosięgnie ich męka. Zdało się oczom głupich, że pomarli, zejście ich poczytano za nieszczęście i odejście od nas za unicestwienie, a oni trwają w pokoju" (Mdr 3,1-3).
E.Sitarek