Boże, dziękuję, że jesteś moim Tatą! |
Chciałabym podzielić się z Wami moim doświadczeniem Jezusa w ostatnich dniach.
Do tej pory bardzo ciężko było mi modlić się. Nie raz postanawiałam sobie, że zacznę się modlić, ale kiedy przychodziły trudne chwile, upadek w grzech- rzucałam wszystko. Zamiast iść do Jezusa to odwracałam się od Niego nie wierząc chyba w Jego pomoc. Przez to właśnie często myślałam sobie, że to nie dla mnie, że nie potrafię, że skoro się nie modlę, to jestem do niczego i nie nadaję się do tej wiary.
Takie koło zamknięte, z którego nie widziałam wyjścia.
Pojawiły się ogromne trudności ze spowiedzią... Wkrótce potem po kolejnym upadku w grzech nie wytrzymałam. Powiedziałam sobie „to już koniec, Panie Jezu odchodzę. Nie chcę już wierzyć”. Kilka dni w grzechu spowodowały ogromne nerwy, byle pierdoła wyprowadzała mnie z równowagi. W jednej chwili w głowie zaczęły pojawiać się rozważania i masa pytań o to, co właściwie czują ludzie, którzy się kaleczą, którzy okaleczają swoje ciało... Co właściwie oni chcą pokazać??? Czy jest to ich sposób na odreagowanie stresów? A może to pomaga rozładować nerwy???
W końcu postanowiłam spróbować... Nie będę opisywać co i jak, bo to nie o to chodzi.
Wierzcie mi – okaleczanie swojego ciała nie ma sensu i nie pomaga w niczym!!!
Następnego dnia po tej głupocie poszłam do spowiedzi... Wiedziałam, że bez Jezusa nie dam sobie rady, choć chciałam od Niego odejść raz na zawsze. Głupota sprawiła, że bardzo chciałam wrócić do Jezusa, że zaczęłam wierzyć w to, że tylko ON jest w stanie mi pomóc. Jezus wyciągnął z tego trudnego doświadczenia ogromne dobro. Zaczęłam codziennie modlić się, czytać fragmenty Pisma Świętego, które polecił mi mój spowiednik, modlić się brewiarzem...
Dziś jest już 10 dzień, od kiedy modlę się codziennie. Niezależnie od upadków trwam, chodzę do spowiedzi, staram się żyć jak najlepiej potrafię. W tym wszystkim codziennie jest przy mnie Jezus. Doświadczam Jego obecności w zwykłych codziennych obowiązkach... Nigdy wcześniej nie myślałam, budząc się rano o tym, kiedy mam czas w tym dniu, żeby zajrzeć do Pisma Świętego...
Jezus sprawia, że w całym zabieganiu dnia chcę się z Nim spotkać i szukam czasu na spotkanie za wszelką cenę. On daje mi cudowną pewność, że modlitwa ma sens i uwalnia!!!
Naprawdę niewiele potrzeba, aby ON zaczął działać w naszym życiu. Wystarczy tylko chcieć i modlić się. On nie wymaga od nas wiele... Nie wymaga byśmy spędzali z Nim całe dnie... On potrzebuje jedynie kawałka Twojego, mojego czasu w ciągu dnia. Przez tą chwilę, którą Mu poświęcisz jest w stanie działać cuda w Twoim życiu!!!
Nie musisz nic odczuwać, będą dni, kiedy po prostu przyjdziesz i powiesz „Panie Jezu- jestem. To jest Twój czas”, a On i tak Cię wysłucha; będzie słuchał Twego serca i działał cuda!!!
Panie, dziękuję Ci za każdy cud modlitwy. Dziękuję za każde dobro, którego doświadczam dzięki Tobie. Dziękuję, że jesteś ze mną zawsze, nawet wtedy, gdy ja odchodzę i gubię się.
Dziękuję, że jesteś moim Tatą!!!
Chwała Panu +
Klaudka